Saturday 28 January 2006

Microsoft - Plays For Sure?

Kupiłem w piątek czwarty odtwarzacz mp3. Pierwszy, jeszcze przed letnimi wakacjami, był Creative MuVo V200 512MB . Wybrany, ponieważ:

  • Creative ma reputację firmy znającej się na dźwięku komputerowym
  • flash (mały, lekki, dłużej działa na bateriach, jak spadnie nic mu się nie stanie, nie szkodzi mu bieganie/podskakiwanie/jazda na rowerze)
  • wpina się jako pendrive do dowolnego komputera z USB

Creative po dwóch miesiącach zaczął się wieszać. Odtwarzał, nagle przestawał, nie reagował na nic i pomagał mu tylko format. Serwis nic nie wymyślił, dostałem pieniądze z powrotem. Na całe szczęście. Shin'a MuVo, kupiony miesiąc wcześniej, działa, ale ze względu na nieprzemyślaną konstrukcję wtyczki USB - trzeba go było skleić taśmą, bo po prostu się rozpadł.

Kolejny zakup był przemyślany dokładniej. Do Creative'a nie miałem większych zastrzeżeń, ale po przebiciu się przez sporo recenzji na różnych stronach - wybór padł na iAudio. Snobizm trochę ;-) , ale iAudio i iRiver wszędzie chwalone są za najlepszą jakość dźwięku wśród odtwarzaczy. Oczywiście, kryteria stare nadal obowiązywały, a że pieniędzy miałem nieco więcej, zdecydowałem się na iAudio 5 1GB. Dodatkowo, nagrywając dźwięk (mikrofon "zbiera" jak porządny dyktafon) potrafi go w czasie rzeczywistym kompresować do mp3. Zastanawiałem się też nad iAudio U2 1GB, z tą samą elektroniką, ale akumulatorem wewnętrznym (odtwarzacz jest dzięki temu mniejszy), jednak przeważyła wygoda - wychodząc z domu mogę zabrać ze sobą dodatkowe baterie i wymienić, kiedy stare się wyczerpią. A odtwarza na jednej baterii jakieś 20 godzin.

Na gwiazdkę brat chciał tez odtwarzacz. Dostał taki sam, wersja 512MB. No i jeszcze siostra...

Siostra wymyśliła sobie czerwony. Koniecznie, żaden inny, nie metaliczny czerwony, wiśniowy, koniecznie musi być czerwony. Ugh... iRiver T10 512MB spodobał się. Wczoraj odebrałem go w sklepie, przyniosłem do domu... Działa. Dźwięk jak to iRiver - jakość bardzo dobra, nieco lepiej niż moje iAudio - ale to kwestia słuchawek, na takich samych - jakość jak dla mnie identyczna. Zdecydowanie lepsza, niż z wieży stojącej w pokoju ;-) Jest jeden haczyk, dla mojej siostry (na razie) niezauważalny.

iRiver T10 ze znaczkiem "Microsoft Plays For Sure" wymaga Windows Media Player'a 10. Koniec. Nie da się go podpiąć do komputera z Windows 98, nie ma mowy o żadnym Linuksie czy MacOS (chociaż podobno jakiś soft do obsługi aparatów fotograficznych potrafi wgrać na niego pliki). Nie jest też widoczny jako dysk, tylko jako MTP Device. Można, niby, wgrywać muzykę przez Explorer'a - ale nie np. Total Commander'em, bo nie odtwarzacz nie jest rozpoznawany jako napęd! Co więcej - jedyną zalecaną metoda wgrywania muzyki jest przenoszenie jej poprzez WMP 10. I to nie żart, mp3 wgrywane inaczej potrafią np. skakać przy odtwarzaniu czy się zacinać.

Jest wersja T10 oznaczana jako UMS, widoczna po wpięciu jako normalny napęd. Niestety, do kupienia tylko w Korei i okolicach. Na forum Mystic River jest sporo tematów z pytaniami o możliwość podmiany firmware'u wersji MTP na UMS. Jak na razie bez efektów.

Konkluzje? Unikać jak ognia odtwarzaczy z logo "Microsoft Plays For Sure". Ponieważ na pewno NIE działają bez Windows Media Player 10.

PlaysForSure logo

1 comment:

  1. Rozwiązanie problemu:

    http://skolima.jogger.pl/2006/03/14/iriver-t10-epilog/

    ReplyDelete